poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 6 - Jasność spojrzeń.





Se fue con el brillo del sol en tu piel y fue en ese instante en que yo te cruzé.
Fue en tu mirada que volví  a nacer.


Anonimowi, który sprawił, że "Mlecz" wciąż istnieje i
 Tym, którzy są w naszych wspomnieniach.
Dziękuję.




Cała czwórka stała przed wejściem do podziemnego parkingu, nie odzywali się do siebie słowem. Federico i Ludmila być może próbowali ułożyć sobie w głowie wspólną logiczną wersje tego co powiedzą, zaś León i Violetta...oni byli za bardzo wstrząśnięci tą sytuacją, musieli ochłonąć i starannie dobrać słowa aby dowiedzieć się prawdy.
- Too... Ładna dziś pogoda prawda? - Zaczął León, za co został wynagrodzony morderczym wzrokiem małżonki. Gestem ręki wycofał się dając pole do popisu swojej Violi. Wzrokiem świdrował przyjaciela, który wciąż trzymał w swoich potężnych ramionach blondynkę.
- Nie sądzicie, że zasłużyliśmy na jakieś wyjaśnienia? cokolwiek? - Violetta założyła ręce na piersi i podchodziła małymi kroczkami do pary kochanków.
- Nie mówiłaś, że masz przyjaciółkę - Szepnął jej na ucho Federico, na co ona wyrwała się z jego objęć i stała na równe nogi. 
- Jak każdy normalny człowiek, na jakiej Ty planecie żyjesz człowieku?! - Wykrzyczała - Violu, to nie tak, ja nie znam tego człowieka - Odparła spokojnym tonem zwracając się do przyjaciółki.
- Za to ja znam, zbyt dobrze - Odpowiedziała mrużąc oczy i puszczając Włochowi piorunujące spojrzenie. Federico był jej najlepszym przyjaciele, Ona, León i Fede przez całe liceum trzymali się razem. Nie miała by nic przeciwko spotykaniu się tej dwójki, gdyby nie fakt, że podejrzewała najgorsze. Cholernie nienawidziła Chiary, ale to jednak żona bruneta, a jeśli nic nie powiedział blondynce to... 
- Ty go znasz? - Wydukała przestraszona Ludmila błądząc wzrokiem od Violetty do Federico aż w końcu stanęła na Leónie, który posłał jej słaby uśmiech, wszystko złożył w jedną całość, znał prawdę, wiedział już kto jest obiektem westchnień jego przyjaciela, szkoda, że przyniesie to tyle bólu i cierpienia.
- Federico to mój przyjaciel, w zasadzie Leóna, ale to nie istotne - Poruszyła zabawnie rękoma i znów zwróciła się do przyjaciółki - Czemu mi nie powiedziałaś, że się z nim spotykasz?
- Bo się nie spotykam! 
- Już zapomniałaś jak było Ci ze mną dobrze tamtej nocy?! - Zdenerwowany założył ręce na biodra i powiedział to co mu ślina na język przyniesie.
- Spałaś z nim?! - Krzyknęła - Przecież on ma żonę - Dodała ciszej. W oczach blondynki stanęły łzy, nie powiedziała nic, patrzyła na przyjaciółkę, której również z oczu pociekła łza. Ludmila oczekiwała aż powie, że to nie prawda, że to nie prawda, ze przespała się z takim dupkiem. 
- To nie tak - Zaczął błagalnym tonem. Podszedł do niej próbując chwycić ją za ręce i wszystko na spokojnie wyjaśnić, zachował się jak kretyn, zdawał sobie z tego sprawę. Miał zamiar jej powiedzieć o wszystkim, fakt faktem, że na początku chciał się z nią tylko przespać, ale widział coś w tej dziewczynie, chciał to odkryć i wydobyć na zewnątrz. - Wszystko Ci wytłumaczę - Wyrwała swoje dłonie i wtuliła się w Violette, nie płakała, była silna, zawsze taka była. 
- Nie, tłumaczył będziesz się swojej żonie, nie chcę brać udziału w tym wszystkim - Odparła ocierając policzki wilgotne od łez. - Violu chodźmy stąd, chyba, że chcesz pogadać z Leónem - Brunetka objęła ją swoim ramieniem i pogłaskała po włosach - León już się dzisiaj ze mną nagadał - Odparła ruszając wraz z blondynka prosto na parking.
Verdas skinął głową do dziewczyn po czym podszedł do przyjaciela. Włoch głowę miał opartą o ścianę i walił o nią pięścią przeklinając pod nosem.
- Spierdoliło się trochę nie? - Stwierdził León na co usłyszał tylko głośne przekleństwo. - Rozumiem, że nie wyszło troche tak jak byś chciał, ale jeśli będziesz tak stał i walił w tą ścianę to w końcu ją rozwalisz i sobie rękę - Odparł chwytając go za ramię i odciągając od niewinnej ściany.
- Cholera Ty nie rozumiesz León! - Syknął kierując się w stronę podziemnego parkingu. Założył ręce za głowę i głośno odetchnął. - Dobra, przepraszam - Odwrócił się w stronę Verdasa i posłał przepraszający uśmiech. - Chodzi o to, że chciałem jej powiedzieć, ale to nie miało wyjść tak, miało być dobrze...
- Ja też chciałem dobrze dla Violki i co mam z tego? Drze się na mnie, jęczy, że chce rozwodu i spotyka się z jakimś Dino, który ją maca. - Przy ostatnim zdaniu zacisnął zęby i wykrzywił usta. - Czasem tak po prostu jest, że coś nie idzie po naszej myśli, ale wszystko można naprawić. Znam Ludmile, ona potrzebuje czasu - Dodał klepiąc go po plecach.
- Wiem jedno, nie odpuszczę, będe walczył o jej uwagę, chcę żeby na mnie spojrzała od tej strony z której ja na nią patrze.
Czy to nie wspaniałe? Chcieć żeby ktoś Cię zauważył i poświęcił ci minimum swojej uwagi?
- Tygrysie! Takiego Cię zapamiętałem, szczerze? spanikowałem jak widziałem Cię takiego podłamanego - Poklepał go po plecach i ruszyli szukając swoich samochodów.
- Szczerze to powinienem dać ci dawno w pysk za to, że nie poznałeś mnie wcześniej z tym aniołem.
- Nie pytałeś - Burknął wystawiając ręce w geście obronnym.
- To tak dla zasady. Pewne rzeczy są oczywiste, ja Cie poznałem z przyjaciółką Chiary - Poruszał brwiami i wybuchnął śmiechem. León wykrzywił twarz i zmrużył oczy.
- Zrujnowała mi życie - Odkrzyknął do przyjaciela, który właśnie wsiadał do samochodu.
- Nie dziękuj - Odpowiedział wymijając go swoim czarnym BMW.
- Nie mam zamiaru. Do zobaczenia - Odparł klepiąc tył samochodu i podniósł rękę na znak pożegnania.
Ich przyjaźń była dość ciężka do sprecyzowania, jeśli jakiś pisarz miałby spędzić z nimi tydzień i zdefiniować książkową definicje słowa "przyjaźń" za pewne by oszalał i dał sobie spokój drugiego dnia. Więź, która ich łączyła była nie mal braterska, gdyby nie ona i wspólne upadki oraz sukcesy nigdy nie osiągnęli by tego co mają teraz, a mają siebie i dopóki mają swoje wsparcie mają siłę  by pokonać problemy.


- Nienawidzę go! Chcę o tym zapomnieć, bo inaczej szlag mnie trafi! - Krzyczała wściekła blondynka. Wróciły do domu z Violettą już dobrą godzinę temu, co nie oznaczało, że jej nerwy opadły i kocha cały świat. Było jeszcze gorzej, chodziła w te i w te wydeptując parkiet w salonie, do którego León włożył kupę kasy aby wyglądał jak najlepiej - tak jak marzyło się Violettcie.
- Uspokój się - Upomniała ją przyjaciółka, która wygodnie leżała na sofie zajadając się omletem z płatkami kukurydzianymi. - Nie spotkasz się z nim więcej, on będzie żył ze swoją ukochaną żoną, narobi się gromadki dzieci a Ty będziesz szczęśliwa bo nie jesteś nim zainteresowana - Przymrużyła oczy i przeżuwała kolejny gryz pysznego omleta, który tak bardzo uwielbiała, chociaż trzeba przyznać, że ostatnio nabrała dzikich apetytów.
- Godzinę temu byłaś gotowa go zabić - Stanęła zaskoczona i podirytowana zachowaniem brunetki.
- Godzinę temu moja droga, to ja nie miałam nieba w ustach - Wskazała łyżeczką na pusty już talerz i położyła go na stoliku. - Posłuchaj... - Gestem ręki przywołała ją do siebie i posadziła na kanapie. - Wiem, że nie ładnie się zachował nie mówiąc Ci o tym, że ma żonę.
- Nie ładnie? Violu... Byłabyś szczęśliwa gdyby León przespał się z inną i nie powiedział, że jest żonaty? - Zły przykład, bardzo zły przykład. W oczach Violetty pojawiło się coś na rodzaj smutku. Nie chciała jej zranić i przypominać o całym cierpieniu. - Przepraszam, nie powinnam - Wydukała chwytając ją za dłoń, przyjaciółka lekko się uśmiechnęła i również ścisnęła jej blade dłonie.
- Nie pochwalam tego, że Ci nie powiedział, ale Ty też nie przyznałaś się że z nim spałaś! - Violetta w mgnieniu oka się rozpromieniła. - A właśnie... dobry jest w łóżku prawda? - Szturchnęła ją w bok próbując z niej wydobyć chociażby jedno słowo. Była taka ciekawa. Poniosło ją troche, że tak nakrzyczała na wszystkich na tym parkingu, ale to dlatego, ze kochała oboje, Ludmile w zasadzie bardziej niż Włocha, ale kochała i chciała ich dobra. Przez moment za nim rozpoznała, że to oni tak baraszkują w centrum widziała jak brunet pożera ją swoimi czekoladowymi oczami... A skąd wiedziała, ze to coś więcej? Bo tak samo patrzył na nią León.
- Jest beznadziejny... - Zaczęła blondynka, na której twarzy pojawił się rumieniec. Brunetka popatrzyła na nią z ukosa i pokręciła głową. - Beznadziejnie dobry - Przyznała się na co Violetta uszczypnęła ją w ramię i pisnęła uśmiechając się sama do siebie, jakby to ona z nim spała, a nie Ludmila. Obie wybuchły śmiechem i zaczęły się rzucać puchatymi poduszkami.
- Zachowujemy się jak licealistki, które przeżyły swój pierwszy raz w toalecie na pierwszym piętrze, coś nie tak z nami - Zagadnęła Ludmila odkładając poduchy tam gdzie ich miejsce być powinno - na sofie, nie na twarzy przyjaciółki.
- Wiem, że zaprzeczysz tysiąc razy, ale ja mogę Ci potwierdzić co najmniej tyle samo razy, że on sobie Ciebie nie odpuści - Odgarnęła jej loka za ucho i posłała lekki uśmiech. Gdyby nie jego żona, zrobiłaby wszystko żeby ich wyswatać, ale właśnie... gdyby, tutaj tkwił problem, jedyne czego chciała, to dobra blondyny.
- Proszę powiedz, że nie podpisałaś tych papierów - Przypomniała sobie blondynka odsuwając się od pani Verdas.
- Nie, pajac powiedział, że chcę spędzić ze mną więcej czasu. Czy on nigdy nie zrozumie, że ja nie chce już z nim być?
- Violu, On Cię kocha, szaleje za Tobą, czemu nie dasz mu drugiej szansy? Nie zrobił tego, a nawet jeśli się z nią przespał, to nie specjalnie - Ludmila wciąż zaparcie broniła Leóna, lubiła go i wiedziała, ze jest jedynym mężczyzną, który uszczęśliwia jej wymagającą przyjaciółkę.
- Nikt nigdy nie zdradza specjalnie Lu, ale jednak to sie dzieje, rozwody się dzieją. - Odparła wstając i kierując się prosto do kuchni.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że León nigdy nie dopuści do rozwodu? - Zapytała a raczej stwierdziła. Była święcie przekonana, że nie pozwoli na utrate Violetty na rzecz Diego.
- Ależ oczywiście, że pozwoli. Ty i ja jutro pójdziemy do tej jego kancelarii  i osobiście wydrukuje mu te dokumenty! A ty przy okazji zobaczysz się z Fede - Postawiła jasno i wzięła z lodówki truskawkowy jogurt
- Nie, ja się nie chce w to mieszać a tym bardziej widywać z tym kretynem, mówiłam Ci, że w moim życiu nie ma miejsca na mężczyzn, a szczególnie takich jak on - Przypomniała jej unosząc palec wskazujący do góry.
Był przystojny, zabójczo piękny, miał najładniejsze oczy jakie w życiu widziała, uśmiech, który topił serce i miękki głos, którym uwiódł by każdą, ale właśnie dlatego, że to wszystko miał, miał żonę, a ona nie mogła pozwolić sobie na niego pozwolić. Wygląd to nie wszystko.
- To tym bardziej, pokażesz mu jaka jesteś silna i obojętna, niech sobie nie myśli, że Cię pociąga - Machnęła łyżeczką do góry i znów wróciła do pałaszowania i wylegiwania się na sofie.
- Nie pociąga mnie! nie muszę udawać - Przysiadła obok niej i również zanurzyła łyżeczkę w plastikowym pojemniku z jogurtem.
- Tak, tak. Pokażemy im, że jesteśmy kobietami nie zależnymi! - Wykrzyknęła brunetka co sprawiło radość u tej drugiej. Obie każdego dnia co raz bardziej się zadziwiały a jeszcze bardziej kochały.



- Co Ci powiedział?!
- Zabije gnoja! 
- Nie, nie Ciebie, zostań dziś w domu. 
- Obiecuje Ci, że jeszcze dziś do Ciebie przyjdzie z przeprosinami, albo Jego zwłoki... - Wkurzony León właśnie wszedł do swojego domu. Zmęczony po pracy i ciężkim dniu liczył, że chociaż jego brat zrobił coś pożytecznego co sprawi, że będzie lepiej, jak zwykle się przeliczył, jego brat zrobi wszystko żeby nie umilać mu dnia. Dzwonił do Camili aby zapytać jak im poszło, ta jednak poinformowała go, że Seba ją spławił i kazał się wynosić. Zagotowało się w nim, robił wszystko, żeby uratować mu dupę, a ten zachowywał sie jak wiecznie pokrzywdzony książę.
- Daje Ci pięć sekundy na logiczne wyjaśnienie tego co zrobiłeś... - Syknął widząc brata zasiadającego na kanapie przed telewizorem, jak gdyby nigdy nic, pił drinka i szczerzył się do odbiornika.
- O co Ci chodzi?! - Krzyknął widząc przed sobą postać swojego brata - Zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś przeźroczysty?. Jego śmiech i słowa sprawiły, że w Leónie sie zagotowało, miał ochote rozdrobnić go na strzępy i zasadzić w ogrodzie.
- Na Twoim miejscu modlił bym się o to! Co ty odpierdalasz?! Latam i załatwiam Ci kogoś z Twojego towarzystwa aby Ci pomógł, bo nie chcę żebyś zmarnował sobie życie a Ty się zachowujesz jak pieprzony bachor! - Wykrzyczał mu prosto w twarz po czym upił łyk whisky, które należało do Sebastiana.
- Nie spinaj się tak, nie prosiłem Cię o zasraną pomoc. Rzucam studia, chcę pracować u Ciebie - Oznajmił jak gdyby nigdy nic. León odłożył delikatnie szklankę i założył ręce na biodrach.
- Chyba się przesłyszałem. Kończysz te pieprzone studia, ale najpierw pójdziesz po najlepsze kwiaty w całym Buenos Aires, znajdziesz adres do Camili i będziesz błagał ją o wybaczenie - Chwycił za jego skórzaną kurtkę i powiedział dobitnie zaznaczając każde słowo.
- Nie możesz mi rozkazać León! 
- Mogę, bo mieszkasz u mnie. Masz trzy sekundy i nie mam Cię tu widzieć, a wiesz gdzie masz być? - Nie dał mu nic powiedzieć, przerwał mu dodając - W kwiaciarni po kwiaty dla rudej.
- Nie dasz mi nic powiedzieć?!
- Przykro mi, ty już powiedziałeś swoje braciszku. Trzy...
- Jesteś kretynem.
- Dwa... Czas leci - Przypomniał mu wskazując na zegarek.
- Wal się!
- Jeden... - Sebastian zniknął za drzwiami głośno nimi trzaskając. Leónowi nie było łatwo, ale kochał Sebe, chciał żeby ich kontakty się odbudowały, działał mu na nerwy, ale taka jego natura, wiedział, ze tego nie zmieni, nie chciał tego zmieniać, chciał aby Camila pomogła mu stać się kimś, odkryć tego prawdziwego Sebastiana.
Potrzebował teraz relaksu, potrzebował napić się melisy.
- Federico, za piętnaście minut w kawiarni, tam gdzie zawsze, idziemy na melise! - Rzucił krótko do telefonu, chwycił tylko marynarkę i wyszedł zamykając drzwi na klucz.


Wkurzony i podirytowany kupił najlepsze kwiaty jakie były, według nie oczywiście. Były to niebieskie róże, wydawały się mu, że są wyjątkowe, nie żeby mu na tym zależało, wkurwiała go Camila, jej cięty język, odwaga, to, że była takim ideałem dziewczyny, takiej jakiej on szukał.
Zdobył jej adres i pożyczając samochód brata, a w zasadzie biorąc go sobie. León miał trzy samochody, Seba uważał, ze należy się mu jeden, tym bardziej, że musi iść do panny Torres i to przez niego, gdyby nie ta jego szopka z całym przemieniania go na lepsze nie musiałby tego robić, a teraz musi schować swoją dumę i iść ją przepraszać.
Zapukał do mahoniowych drzwi, czekał dwie sekundy a przed jego oczami pojawiła się piękna rudowłosa, ubrana w śliczną chabrową sukienkę, sięgającą jej krótko przed kolanem i piękne falowane loki, które zdobiły jej opaloną twarz.
- Cześć - Wydukał uważnie przypatrując się dziewczynie. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć, jeśli wyjdzie na idiote, zabije Leóna.
- Co tutaj robisz? - Spytała zakładając ręce na piersi. Bardzo dobre pytanie, wiedział po co przyszedł i z czym, ale nie pomyślał o tym co ma jej powiedzieć, tym bardziej, że nie spodziewał się jej takiej wystrojonej, to powinno być zabronione, stanowczo!.
- Ja... - Dukał się. I tutaj wkroczył jego największy wróg, Dylan Cooper, zawodnik baseboll'u. To logiczne czemu była taka wystrojona, miała z nim randkę, obejmował ją od tyłu przekładając jej piękne loki na prawą stronę. Był wkurwiony, cholernie, nie wiedział czym bardziej, tym, że robi z siebie kretyna stojąc przed nimi z kwiatami, czy fakt iż taki kretyn jak Dylan zaleca się do rudej.  Zdecydowanie powinien zabić Leóna.






_______________________________
Krótko i raczej nie zbyt ciekawie.
Ajm soł sori xD
Kocham Was,
Maja ;)



















15 komentarzy:

  1. pierwsza!
    Cześć kochanie
    Po prostu kocham to opowiadanie!
    Fedemiła pokłócona, ale Fede będzie walczył
    Kocham go poprostu
    Leonetta, Leoś jak zwykle waleczny
    Dino który ją maca-ten kawałek mnie rozwala
    I vilu
    Licealistki, które przeżyły swój pierwszy raz w łazience na pierwszym piętrze- XD
    Kochanie, wiem że nie używasz GG, ale chciałabym czasami z tobą popisać
    Dałabyś dedyczka w następnym? Proszę!
    Ślicznotka♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne :* :*
    Czekam na następny ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonim dziękuje i kłania się nisko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny ♥
    Jesteś świetną bloggerką kochana ♥

    Rosalie

    OdpowiedzUsuń
  5. No heej, Maju, pamiętasz mnie jeszcze? ;c

    Tak. Oto przybyła do Ciebie Twoja siostra marnotrawna. Ja wiem, nie było mnie tu tyle czasu - nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Przepraszam w tej sytuacji na pewno nie wystarczy. Strasznie mi głupio. Bo gdy wreście już całkiem na stałe wróciłam na bloggera i do komentowania blogów, które czytam - do Twojego powinnam przyjść, jako jednego z pierwszych. Nie zrobiłam jednak tego aż do teraz, przez ciągłe zmęczenie szkołą, lenistwo, nadrabianie jeszcze starszych zaległości... naprawdę bardzo, bardzo Cię przepraszam. Tak mi głupio, że przychodzę dopiero teraz. Ale skoro nadrobiłam już i tak prawie wszystko, a przy tym - mam teraz trochę czasu postanowiłam się spiąć, że tak niezbyt ładnie powiem, i w końcu tutaj wpaść. Mam cichą nadzieję, że wybaczysz mi mą karygodną nieobecność tutaj. Nadrobiłam, przeczytałam, wszystkie rozdziały tutaj. I teraz postaram się już pod każdym zostawić choć kilka słów - obiecuję.
    Po tym jakże przydługim wstępie, pragnę Cię jeszcze przeprosić za ewentualne błędy, powtórzenia, itd., w moim komentarzu - co mi się strasznie często zdarza no. Nie umiem ich pisać. ;___; Ale dla Ciebie się postaram.
    Więc (wiem, nie zaczyna się tak zdania xd) na początek - szablon. Nowy jak widzę. Naprawdę śliczny. Niby taki prosty, ale to w żadnym wypadku nie jest jego wadą - wręcz przeciwnie. Jest delikatny, nie przesadzony. Cudny. I jaki ciekawy nagłówek. ^^
    Co do samego rozdziału - co mamy w tym, jeju, już szóstym!, rozdziale? ;D
    Ano mamy całą główną czwóreczkę - Fede, Lu, Leóna i Violę - na parkingu, na początek. Dochodzi między nimi do kłótni, można by rzec. Znaczy właściwie kłótnia była na linii Ludmiła-Federico, no Viola dorzuciła swoje trzy grosze, jeśli już tak być dokładnym. Natomiast León, rzekłabym, że pozostał neutralnym obserwatorem całego tego sporu, choć przecież jego też dotyczył, może tylko w pewnym sensie, i może tylko pośrednio, ale jednak. I o ile ta "kłótnia" była jeszcze błaha na początku - Lu wypierała się, że zna Federico przed Violą, ktôra - jak się wtedy Ludmiła dowiedziała - doskonale go zna. Ba! Przyjaźni się z nim. Federico rozwalił mnie jak wyskoczył z tą nocą. Znaczy to nie stawiało ich oboje w zbyt dobrym świetle i w ogóle. Nie było też zbyt przez niego przemyślane ogłoszenie tego, ale nieważne. XD Chodzi o to, że w tym momencie przerodziło się to w prawdziwą kłótnie, szczególnie, gdy Viola dolała oliwy do ognia, ogłaszając nieświafomej tego faktu Ludmile - że jej kochanek ma żonę, te jak-jej-tam. Chiarę? (Primo: za cholerę nie przyswoję jej imienia. XD No nigdy w pierwszym odruchu nie wiem jak ona miała na imię, dopiero po krótkiej chwili. A po drugie na początku w tym zdaniu chciałam napisać "że jej kochanek ma męża". Nie wiem, jakoś tak. Staczam się. ;___; xD) No i na koniec - tej sceny rozchodzą się w niezbyt przyjemniej atmosferze.
    Dalej. Rozmowa Lu i Violi. Tutaj trudno coś więcej powiedzieć. Żadnych zwrotów tu nie było, co nie jest wadą w żadnym wypadku, przesyt akcji daje nieciekawy efekt, poza tym przecież w życiu nikogo nie dzieje się coś cały czas. Potrzebne są takie fragmenty można by powiedzieć - "takie o niczym". Wiesz, takie zwykłe. Jakaś scena, rozmowa z życia wzięta. I tutaj ją mamy. Zwykła rozmowa dziewczyn, no już kobiet, które się przyjaźnią - pomagają sobie, wspierają się. Doradzają sobie, razem szukają wyjścia ze swoich problemów. To było cudne. Taka niezwyczajnie zwyczajna scena. ^^ A, co jeszcze - od razu! Jakże by inaczej? - rzuciło mi się w oczy? Ano apetyt Violki. Czyżby... była w ciąży? XD Dobra, ja i te moje głupie domyślenia. Ignoruj. XD (ale to dziecko będzie jakby co Leóna, nie? ;D) Nie, serio. Nie zwracaj na mnie uwagi - odbija mi, żadna nowość, c'nie. XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger mnie nie lubi. ;___; xD Ale wracając, bo jeszcze nie skończyłam. XDD

      Sebastian. On tutaj momentami zachowuje się tak okropnie. Jak skończony gówniarz, jak rozpieszczony bachor. No po prostu tak, że ma się go ochotę udusić. A jednak mimo wszystko również się go kocha. Jak Ci się to udało? xD Nie wiem jak to wytłymaczyć. Powinnien być, szczególnie teraz bardzo irytujący, ale jest całkiem znośny, a ogólnie - cudny, przynajmniej w moim mniemaniu. Ja nie wiem, ale ma w sobie coś takiego... Tego nie widać od razu, ale można to wyczytać, jakby między wersami. Nie jest taki jaki wydaje się być na pierwszy rzut oka, nie jest taki beznadziejny, nie jest tak zepsuty. Raczej... skrzywdzony, zagubiony, nierozumiany... Do tego dochodzą jeszcze te jego teksty. Czasem śmieję z nich jak głupia. To wszystko tworzy tą moją sympatię do niego, która nie słabnie. Może Camila pomoże mu się odnaleźć, pomoże uporać z przeszłością, nada jego życiu nowy sens, pokaże, że ma po co i dla kogo żyć. Uratuje jego serce. <3 (Takie małe nawiązanie do tytułu, tak była w zakładce "opis bloga". Znowu. ^^) Tymczasem León, choć jest dla niego surowy, robi to wszystko dla jego dobra. Bo ktoś mu musi czasem do łebka przemówić, czasem trzeba. I każe jej przeprosić Cami i bardzo dobrze. Bo ruda niczym nie zawiniła, a Seba rzeczywiście zachował się nie fair w stosunku do niej. (Ach, ta braterska miłość. <3) No i Seba, mimo początkowych protestôw - idzie do niej. Nie podoba mu się to, co widzi - Cami wystrojona, znaczy akurat to jedno mu się podobało, randkuje sobie w najlepsze z innym. Zazdrosny skurczybyk był. XD I dobrze może się weźmie do roboty? Liczę na to. ;)

      Tak, całkiem na marginesie, to... "Drze się na mnie, jęczy, że chce rozwodu i spotyka się z jakimś Dino, który ją maca." ---> absolutnie najlepszy cytat z całego rozdziału. Uśmiałam się. León taki kochany. <3 To było wtedy, co pocieszał Fde, co też był cudowne, a o czym zdaje się zapomniałam wcześniej wspomnieć... Żal mi siebie. Ale skleroza nie boli. Tak, moja na pewno. XDD

      No nic, zakończę już ten bezsensowny komentarz. Przepraszam jeszcze raz za nieobecność. Wybaczysz? ;c A, znowu zapomniałam. Miałam jeszcze zdanie o notatce pod postem napisać. (Zaniki pamięci, tak, starość nie radość czy coś. xDD) Może i było krótko (choć wcale - nie aż tak bardzo.), ale na pewno nie było nieciekawie - wręcz przeciwnie, naprawdę. ;)
      No dobra, teraz serio kończę. Chyba. Pewnie i tak o czymś zapomniałam, trudno. Zdarza się. Mi aż za często, ale co tam. xD Weny, weny, weny.
      Ściskam, Tyśka.

      Usuń
  6. Cud, miód, malina i orzeszki ^_^ Weny kochanna :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrócę.
    Obym zdążyła przed sześćdziesiątką.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajmuję ;)
    Masz nową fanke :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki, przeczytałam rozdział i powiem że był... rewelacyjny.


      Cieszę się że ktoś wkońcu założył bloga z tym, czego szukałam od dłuszego czasu! Wiem że bloga, masz już długa ale trafiłam na niego nie dawno. Świetny, piękny, bjuti ❤❤

      Proszę, pisz tak dalej. Nie przestawaj, piszesz świetnie ;D

      Leoniasty i Fiolka... Proszę, proszę zrobie wszystko, ale nich Viola nie podpisuje żadnych dokumentów i dała mu jeszcze jedną szanse *.*

      Fede i Ludmi... Bosze, czemu on jej nie powiedział że ma żony?! ;-;
      Wow, kocham Cię. Ja tak osobiście (proszę nie hejtujcie >.<) moją best parą była tylko i wyłącznie Leonetta. Dzięki Twojemy opowiadaniu, zaczęłam lubić... kochać Fedemile <33

      Tekst Leonka: ,,Spierdoliło się troche nie?'' ~Rozwalił mnie :DDD
      Nie no kocham twoje rozdziały, całe opowiadanie!!! Boże nie mam słów.
      Morał: Fede ma wyjaśnić wszystko Ludmi. Ludmi ma być z Fede.

      A i jeszcze zapomniałam: ,,A skąd wiedziała, że to coś więcej? Bo tak samo patrzył na nią Leon''~Piękne. Jeśli to myślała Viola to ona wie że Leon naprawdę ją kocha.

      Viola i Leon: Leon ma starać się o Viole, tak jak nigdy!!! (To rozkaz xD)
      Violetta Ty masz nie podpisywać tych fokumentów I SAMA ŻADNYCH NIE DRUKOWAĆ!!! Masz pogodzić się z Leonem i happy :) ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤.

      Pozdrowienia ;*
      Życze weny ;)
      Next'a prosze :D :P

      lilka@228❤❤❤❤❤❤❤❤❤

      Ps. Kiedy next? :)
      Kocham najbardziej :*******

      Usuń
  9. Jeszcze widzę poczekamy az Fedemilka będzie razem ;/
    Seba zazdrosny ? *-* niech ona wyrzuci tamtego i przytuli sebe lub pocałuje <3

    OdpowiedzUsuń
  10. *,*
    Genialne!
    O jejku ... Moja biedna Leonetta [*]
    Masz mega talent ,wiesz? :D
    Weny Ci życzę, kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Noi jestem ;3
    Rozdział boski<3 realy ;3
    Nie wiem czemu Luśka była zdziwiona tym, że Feder ma żonę.
    Jak ze sobą spali, to przecież widziała pierścionek xD haha
    Teksty Leonka mnie rozpierdalają xD leżę i nie wstaję ;3
    Kocham cię normalnie ;p
    Czekam na next <3
    Pozdrawiam Klaudia ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. zostałaś nominowana do LBA na moim blogu http://xfedericoludmilax.blogspot.com/2015/07/spoznione-lba.html

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Obserwatorzy