Rozdział 4
"Milagrosamente el alba comenzo a llenarse de color "
Wszedł do swojego gabinetu delikatnie zamykając drzwi, serce mu się krajało gdy widział jak jego matka przeżywała spotkanie z Sebastianem, osobiście porządnie przetrzepałby mu tyłek, ale teraz był potrzebny ich matce, musiał ją pocieszyć, porozmawiać i jak zawsze zresztą wytłumaczyć zachowanie brata. Miał już tego serdecznie dość, miał swoje problemy a tymczasem zajmował sie ciągłym pilnowaniem pełnoletniego brata i odpowiadaniem za jego zachowanie.
- Mamo, spójrz na mnie - Zwrócił się do rodzicielki, która od dobrych pięciu minut stała przy jego wielkim oknie w gabinecie i przyglądała się krajobrazowi, który przedstawiał beztroskie życie dziecka, które bawiło się ze swoimi rówieśnikami w piaskownicy co chwilę zmieniając zabawę. - Mamo? - Powtórzył.
Odwróciła się do niego z lekkim uśmiechem ocierając pojedyńczą łzę.
- Ty i Sebastian też bawiliście się w piaskownicy - Dotknęła jego policzka i przymknęła oczy próbując sobie przypomnieć wydarzenie, które miało miejsce kilkanaście lat temu.
- Mamo, proszę spójrz mi prosto w oczy i mnie wysłuchaj - Krajało mu się serce, ale musiał być tym mniej wrażliwym i wytłumaczyć zachowanie brata. - Sebastian jeszcze dojrzewa, to jego gówniarskie zachowanie minie, mimo to iż powinien się zachowywać dorośle, wiesz że nigdy nie był przepisowy. Musisz zrozumieć, że on potrzebuje czasu - Urwał na chwilę ocierając z policzka matki zaschłą łzę - Obiecuję Ci, że niebawem rzuci się ramiona i wszystko ci wybaczy, jeśli jednak będzie trzeba przetrzepie mu tyłek - Popatrzył na nią, a ona lekko się roześmiała - W sumie i tak to zrobię - Dodał ciszej.
- Synku doceniam to, to że tu ze mną jesteś, a wiem, że masz swoje problemy z żoną - Przystanęła, w jego oczach był ból, ogromny ból i ciężar, dźwigał na swoich barkach masę problemów a przybywało ich co raz więcej. - Ale nie chcę żebyś jakkolwiek wpływał na decyzję Sebastiana, Kocham go, Kocham was obu i zrobiłabym wszystko żeby cofnąć czas, ale jeśli on nie ze chce mi wybaczyć będę musiała pogodzić się z jego decyzją i cieszyć się jego szczęściem stojąc z boku - Jej dłoń drżała dotykając policzka starszego syna.
- Masz mnie mamo, pamiętaj o tym zawsze - Dodał ściskając matkę.
Po raz kolejny stanęłam przed ogromnym klubem i przez kilka minut zastanawiałam się czy tak naprawdę dobrze robię, tyle razy ile tu wchodziłam, przez moją głowę ciągle chodziły te same myśli, a co jeśli marnuje swoje życie? Dzisiaj czekała mnie pierwsza zmiana, oprócz samego tańca, dorabiałam też jako kelnerka, pieniądze drogą nie chodzą, mimo iż Violetta zabroniła mi opuszczać swoje mieszkanie to i tak uważam że powinnam się jej dorzucać na czynsz, nie może sama opłacać rachunków, chociaż ona i tak twierdzi, że to mieszkanie Leóna i dopóki się nie rozwiodą to on wszystko płaci. Nie chce popadać w skrajność, ale i tak dobrze o tym wiemy, chociaż moja uparta przyjaciółka nigdy się do tego nie przyzna, że ona i León to nie tylko uczucie ale prawdziwa miłość, która nigdy się nie skończy a co jej nie zabije to ją wzmocni. Ubrałam dzisiaj krótkie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, które jak twierdzi Giovanni powodują, że każdy facet dostaje ślinotoku, koturny i biały, lekko prześwitujący crop top, który idealnie podkreślał krągości moich piersi. Włosy lekko pofalowałam, nałożyłam lekki makijaż i musnęłam usta błyszczykiem.
- Witam mojego najseksowniejszego barmana na całym świecie - Wykrzyczała z uśmiechem i cmoknęła przyjaciela w policzek. Jego ognisto pomarańczowe włosy były sterczące do góry jak zawsze, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Nie zaprzeczę najseksowniejsza kobieto na świecie, pokaż mi się no - Chwycił ją za drobną dłoń i zatoczył kółko, przypatrując się jej przy tym samym z każdej strony i głośno wzdychając - Cholernie żałuję, że nie jestem hetero, ale to nie zmienia faktu, że mnie nie pociągasz kwiatuszku - Puścił jej dłoń i ucałował w policzek.
- Schlebiasz mi, czy to oznacza że dla mnie zmienisz orientacje? - Spytała kładąc torebkę na stolik i opierając się łokciami o blat.
- Zrobiłbym to przecież wiesz, że dla Ciebie wszystko, ale właśnie pogodziłem się z Mikaelem i przez jakiś czas nie chce psuć naszych kontaktów - Stwierdził starannie szorując szklankę białą ściereczką.
- Ciesze się, że się dogadaliście, widok kiedy się smucisz, sprawia, że ja sama mam ochotę wybuchnąć płaczem - Ujęła go za dłoń i lekko uśmiechnęła.
- Oj kwiatuszku nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym żebyś i ty znalazła miłość swojego życia - Odparł szczerze pstrykając ją w brodę. - A teraz ruszaj ten zgrabny tyłeczek i biegiem po zamówienia - Dodał klepiąc ją w tyłek.
- Masz szczęście, że nazwałeś mnie kwiatuszkiem inaczej Mikael dowiedziałby sie o twoim nałogowym klepaniu mnie po tyłku - Zagroziła palcem i ruszyła po swój fartuszek.
Swój naszyjnik, który dostała od mamy w wieku czterech lat nosiła zawsze ze sobą, dbała o niego bardziej niż o własne życie, gdy przychodziła do baru zawsze go chowała do pudełeczka, jednak tym razem dotykając skroni aby odpiąć łańcuszek nie miała co odpinać. Jej najcenniejsza pamiątka właśnie zniknęła.
- Gio - Rzuciła szybko i ściągnęła fartuch rzucając go niedbale na stolik - Zgubiłam swój łańcuszek, proszę zastąp mnie, powiedz Monice, musze go poszukać, jest dla mnie ważny, proszę - Mówiła prawie dławiąc się łzami, jednak nie rozpłakała się, nigdy nie płakała, życie nauczyło ją że płacz jest dla słabych.
- Leć, ja się zajmę wszystkim - Odpowiedział a jej już nie było. Wybiegła z budynku i ruszyła prosto przed siebie. Nie była pewna czy może wypadł jej jak się ubierała czy może już wcześniej, ale musiała to sprawdzić.
Na jej nieszczęście runął deszcz, krople deszczu stawały się co raz bardziej intensywne, nie będąc na głównej ulicy jej podkoszulek przykleił się jej do ciała tworząc drugą skórę, który przebijał jej biały koronkowy stanik i spory kawałek piersi, włosy stawały się co raz bardziej ciężkie i mokre. Deszcz jednak nie cichł, wzmacniał się co raz bardziej. Stanęła na chodniku rozglądając się za taksówką, przechodząc na drugą stronę w oślep, ponieważ deszcz spowodował że świat stanął w mgle usłyszała jak coś a raczej jakiś samochód na nią trąbi, nie zareagowała jednak i szła dalej, jednak ktoś widocznie miał ubaw z przemoczonej do suchej nitki kretynki, która szlaja się po mieście w taką ulewę. Przystanęła i już chciała pokazać środkowy palec aż w końcu zobaczyła kto wysiada z samochodu i podchodzi w jej stronę z kapturem na głowie.
- Oszalałaś prawda?! Wsiadaj do samochodu - Jego głos sprawił, że po jej ciele przeszły ciarki, które nie były powodem deszczu i całkowitego przemoknięcia. Jego głos sprawił, że przypomniała sobie jak dobrze było jej w jego objęciach.
- Nie potrzebuje pańskiej pomocy - Krzyknęła idąc dalej przed siebie.
- Tak? chciałem być kulturalny, ale wygląda na to że bycie jaskiniowcem bardziej się opłaca - Przeklną jeszcze coś pod nosem i ruszył w stronę blondynki, chwycił ją za biodra i przerzucił sobie przez ramię. O dziwo nie wyrywała się, była tak wkurzona, że nie była w stanie zareagować, a może chciała żeby ją porwał i zabrał jak najdalej stąd.
- Co pan sobie wyobraża, wie pan, że to podchodzi już pod molestowanie seksualne - Oburzona wyrwała się z jego objęć i sama usiadła na miejscu pasażera.
- Jeśli będę się chciał z panią przespać to po prostu to zrobię - Warknął i zapiął ją pasem. - Swoją drogą ten kawałek materiału co ma pani na sobie nie zachęca do zachowania wstrzemiężliwości seksualnej a wręcz przeciwnie zachęca, więc proszę nic nie sugerować - Dokończył po czym objął ją wzrokiem i stanął na jej ustach.
- Jest pan bezwstydny - Oburzyła się czując że się czerwieni.
- Federico, powinienem przedstawić się tamtej nocy, ale - Przystanął na chwilę i oderwał wzrok od drogi i spojrzał ilustrując jej zgrabne nogi i kształt piersi, które prześwitywały pod topem. - Byłem zajęty czymś nie co ciekawszym a potem tak nagle mi uciekłaś.
- Ludmila, po prostu Ludmila i proszę nie wspominaj nigdy tej nocy - Powiedziała po raz kolejny czując jak na jej policzki wypływa rumieniec, a przecież nigdy jej sie to nie zdarzało, ale co poradzi, że ten facet jest taki bezpośredni i na dodatek oszałamiająco przystojny.
- W takim razie miło mi Cię poznać Ludmilo.
- Mógłbyś już mnie wypuścić? - Spytała a raczej zażądała sięgając do odpięcia pasa.
- Jeśli go odepniesz obiecuję Ci, że nigdy cie stąd nie wypuszczę - Warknął i jednym okiem spoglądajac na nią, drugim na drogę sprawdził czy zrobiła to co jej kazał. Uśmiechnął się triumfalnie widząc jak posłusznie daje sobie spokój.
- To chociaż odwieś mnie z powrotem do klubu - Przy nim całkiem zapomniała o łańcuszku i o tym jak naprawdę się tu znalazła.
- W takim stroju? nie ma mowy, nie chcesz chyba, żebym pozabijał każdego faceta w tym klubie - Jest zazdrosny? poczuła dziwne łaskotanie w brzuchu. Cholera! on mnie pragnie, widzi to w jego ciemnych jak czekolada oczach. Powinna zwiewać jak najdalej się da, więc w takim razie czego tego nie robi?
Już wie, ona też go pragnie.
- Mieszkam tutaj, przebiorę się i wrócę do klubu - Informuje sięgając do pasa bezpieczeństwa.
- Mówiłem ci już, żebyś zostawiła ten pas w spokoju. Zabieram Cię na zakupy i na lunch, zadzwoń do szefa i powiedz, że dziś nie przyjdziesz - Poinformował ją po czym stanął pod wielką galerią handlową.
- Chyba sobie żartujesz?! Wychodzę, nie masz mi prawa mówić co mogę robić a co nie - Wyszła z samochodu za nim zdążył ją powstrzymać. Na zewnątrz znów wyszło słońce więc przynajmniej uniknęła kolejnego przemoknięcia. Nie uszła jednak kilka kroków a pan zaborczy pociągnął ją w swoją stronę opierając o samochód i przyciągając do siebie.
- Nigdy więcej tego nie rób - Powiedział przez zaciśnięte zęby - Proszę Cię, spędź ze mną kilka godzin - Wymruczał jej prosto do ucha.
- Nie możesz ode mnie tego oczekiwać ani prosić, nawet cie nie znam - Wykrzyczała mu prosto w twarz, wciąż jednak trwając w jego twardym uścisku.
- Mam ci przypomnieć? - Spytał zbliżając się do jej ust - Chętnie to zrobię - Wbił się w jej miękkie usta z całej siły, najpierw mocno a potem stopniowo zwalniał aż w końcu sama oddawała pocałunki. Będąc z nią zapominał o zdrowym rozsądku, o tym, że ma żonę, zapomniał kim jest, pociągała i fascynowała go na tyle, że cały świat sie nie liczył, tylko Ona.
- Witaj, miło, że zgodziłaś się przyjść, przeglądałem jego notes i widziałem zapisane twoje imię i nazwisko, a jesteś jedyną osobą, którą mam zaszczyt poznać ze środowiska mojego jakże wyjątkowo nieznośnego brata - Ujął jej dłoń i gestem zaprosił do środka.
- Nie jest dla mnie problemem wizyta u ? Przepraszam jak masz na imię? - Dopytała z lekkim uśmiechem.
- León Camilo, po prostu León - Posłał jej swój sympatyczny uśmiech.
- W takim razie León, miło mi, że pomyślałeś o tym że mogę pomóc Ci okiełznać brata, ale ja naprawdę go nie znam i naprawdę nie mam pojęcia skąd moje imię i nazwisko w jego notatkach - Dodała zdziwiona odgarniając fale rudych loków.
- Z doświadczenia wiem, że jeśli chłopak zapisuje imie dziewczyny na kartce to sie w niej buja. Nigdy nie wątpiłem w jego dobry gust co do płci pięknej - Wyjaśnił znacząco mrugając brwiami.
- Nie wydaje mi się żebym zawróciła mu w głowie, widzieliśmy się może z kilka razy w tym raz zaraz po tym jak dostał zawieszenie od mojego ojca, już wtedy zdążył mnie solidnie podenerwować - Odparła z krzywym uśmieszkiem.
- On tak wyraża uczucia - Dodał obronną strategią Verdas - Chodzi mi o to, że pogrzebałem troche w twojej szkole na twój temat i jesteś naprawdę ambitną osobą, a to, że zapisał Twoje imię sprawia, że naprawdę możesz temu idiocie pomóc - Zaczął poważnie biorąc ją za rękę - Jego przyszłość i mój święty spokój zależą od tego jak pokieruje się w życiu, próbowałem wszystkiego ale widać zapomniałem o najważniejszym.
- O czym? - Spytała wyraźnie zaciekawiona.
- O osobie, dla której warto sie zmienić, o miłości - Wycedził.
- Ja... - Zająkała się.
- Nie zrozum mnie źle, wiem, że to brzmi jak jakieś popieprzone i chore swatanie, co nie zmienia faktu że miło by było widzieć cię w naszej rodzinie, ale mogę i chcę cię prosić o to żebyś przegadała mu do rozsądku.
- Jesteś bardzo miłym gościem, myślę, że Sebastian też ma jakąś część z Ciebie w sobie i postaram się zrobić wszystko aby to wydobyć na zewnątrz, ale nic więcej nie będzie jasne? - Zażądała a ostatnie zdanie wypowiedziała w sposób bardziej aby przekonać siebie niż samego Leóna.
- Jak słońce, wiesz, naprawdę bardzo cie lubię, ale uważaj nie odziedziczył takiej wrażliwości i bogatego zasobu słów jak ja i nie próbuj tego zmieniać, lepsi próbowali- Puścił oczko i oboje uścisnęli sobie dłonie, po czym rudowłosa wybuchnęła śmiechem.
- Co do cholery sie tutaj dzieje?! - Wrzasnął Sebastian wchodząc do salonu. Camila i León wstali jak na komendę. - Co ty tu do diabła robisz?! - Krzyknął wściekły pokazując na dziewczynę zaciskąjąc usta w wąską kreskę.
Atmosfera z przyjaznej w sekundę stała się w siejącą grozę. Mina Sebastiana przypominała jakby chciał zabić co najmniej ich oboje i przy okazji spalić cały dom.
*************************************
tadam!
po 3456789876543456567898 dniach wróciłam.
Kolejna porażka, wybaczcie za ten konkurs, prace oddało tylko 3 osoby i nie bylo sensu go robić, przepraszam DZIEWCZYNY, które wzięły, udział, możecie być pewne że przeczytałam wszystkie trzy prace i każda była wspaniała ;*. Mam nadzieję że się nie będziecie gniewać ? ;>
POWODZENIA w czytaniu TEGO DNA.
Maja.
- Mamo, spójrz na mnie - Zwrócił się do rodzicielki, która od dobrych pięciu minut stała przy jego wielkim oknie w gabinecie i przyglądała się krajobrazowi, który przedstawiał beztroskie życie dziecka, które bawiło się ze swoimi rówieśnikami w piaskownicy co chwilę zmieniając zabawę. - Mamo? - Powtórzył.
Odwróciła się do niego z lekkim uśmiechem ocierając pojedyńczą łzę.
- Ty i Sebastian też bawiliście się w piaskownicy - Dotknęła jego policzka i przymknęła oczy próbując sobie przypomnieć wydarzenie, które miało miejsce kilkanaście lat temu.
- Mamo, proszę spójrz mi prosto w oczy i mnie wysłuchaj - Krajało mu się serce, ale musiał być tym mniej wrażliwym i wytłumaczyć zachowanie brata. - Sebastian jeszcze dojrzewa, to jego gówniarskie zachowanie minie, mimo to iż powinien się zachowywać dorośle, wiesz że nigdy nie był przepisowy. Musisz zrozumieć, że on potrzebuje czasu - Urwał na chwilę ocierając z policzka matki zaschłą łzę - Obiecuję Ci, że niebawem rzuci się ramiona i wszystko ci wybaczy, jeśli jednak będzie trzeba przetrzepie mu tyłek - Popatrzył na nią, a ona lekko się roześmiała - W sumie i tak to zrobię - Dodał ciszej.
- Synku doceniam to, to że tu ze mną jesteś, a wiem, że masz swoje problemy z żoną - Przystanęła, w jego oczach był ból, ogromny ból i ciężar, dźwigał na swoich barkach masę problemów a przybywało ich co raz więcej. - Ale nie chcę żebyś jakkolwiek wpływał na decyzję Sebastiana, Kocham go, Kocham was obu i zrobiłabym wszystko żeby cofnąć czas, ale jeśli on nie ze chce mi wybaczyć będę musiała pogodzić się z jego decyzją i cieszyć się jego szczęściem stojąc z boku - Jej dłoń drżała dotykając policzka starszego syna.
- Masz mnie mamo, pamiętaj o tym zawsze - Dodał ściskając matkę.
Po raz kolejny stanęłam przed ogromnym klubem i przez kilka minut zastanawiałam się czy tak naprawdę dobrze robię, tyle razy ile tu wchodziłam, przez moją głowę ciągle chodziły te same myśli, a co jeśli marnuje swoje życie? Dzisiaj czekała mnie pierwsza zmiana, oprócz samego tańca, dorabiałam też jako kelnerka, pieniądze drogą nie chodzą, mimo iż Violetta zabroniła mi opuszczać swoje mieszkanie to i tak uważam że powinnam się jej dorzucać na czynsz, nie może sama opłacać rachunków, chociaż ona i tak twierdzi, że to mieszkanie Leóna i dopóki się nie rozwiodą to on wszystko płaci. Nie chce popadać w skrajność, ale i tak dobrze o tym wiemy, chociaż moja uparta przyjaciółka nigdy się do tego nie przyzna, że ona i León to nie tylko uczucie ale prawdziwa miłość, która nigdy się nie skończy a co jej nie zabije to ją wzmocni. Ubrałam dzisiaj krótkie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, które jak twierdzi Giovanni powodują, że każdy facet dostaje ślinotoku, koturny i biały, lekko prześwitujący crop top, który idealnie podkreślał krągości moich piersi. Włosy lekko pofalowałam, nałożyłam lekki makijaż i musnęłam usta błyszczykiem.
- Witam mojego najseksowniejszego barmana na całym świecie - Wykrzyczała z uśmiechem i cmoknęła przyjaciela w policzek. Jego ognisto pomarańczowe włosy były sterczące do góry jak zawsze, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Nie zaprzeczę najseksowniejsza kobieto na świecie, pokaż mi się no - Chwycił ją za drobną dłoń i zatoczył kółko, przypatrując się jej przy tym samym z każdej strony i głośno wzdychając - Cholernie żałuję, że nie jestem hetero, ale to nie zmienia faktu, że mnie nie pociągasz kwiatuszku - Puścił jej dłoń i ucałował w policzek.
- Schlebiasz mi, czy to oznacza że dla mnie zmienisz orientacje? - Spytała kładąc torebkę na stolik i opierając się łokciami o blat.
- Zrobiłbym to przecież wiesz, że dla Ciebie wszystko, ale właśnie pogodziłem się z Mikaelem i przez jakiś czas nie chce psuć naszych kontaktów - Stwierdził starannie szorując szklankę białą ściereczką.
- Ciesze się, że się dogadaliście, widok kiedy się smucisz, sprawia, że ja sama mam ochotę wybuchnąć płaczem - Ujęła go za dłoń i lekko uśmiechnęła.
- Oj kwiatuszku nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym żebyś i ty znalazła miłość swojego życia - Odparł szczerze pstrykając ją w brodę. - A teraz ruszaj ten zgrabny tyłeczek i biegiem po zamówienia - Dodał klepiąc ją w tyłek.
- Masz szczęście, że nazwałeś mnie kwiatuszkiem inaczej Mikael dowiedziałby sie o twoim nałogowym klepaniu mnie po tyłku - Zagroziła palcem i ruszyła po swój fartuszek.
Swój naszyjnik, który dostała od mamy w wieku czterech lat nosiła zawsze ze sobą, dbała o niego bardziej niż o własne życie, gdy przychodziła do baru zawsze go chowała do pudełeczka, jednak tym razem dotykając skroni aby odpiąć łańcuszek nie miała co odpinać. Jej najcenniejsza pamiątka właśnie zniknęła.
- Gio - Rzuciła szybko i ściągnęła fartuch rzucając go niedbale na stolik - Zgubiłam swój łańcuszek, proszę zastąp mnie, powiedz Monice, musze go poszukać, jest dla mnie ważny, proszę - Mówiła prawie dławiąc się łzami, jednak nie rozpłakała się, nigdy nie płakała, życie nauczyło ją że płacz jest dla słabych.
- Leć, ja się zajmę wszystkim - Odpowiedział a jej już nie było. Wybiegła z budynku i ruszyła prosto przed siebie. Nie była pewna czy może wypadł jej jak się ubierała czy może już wcześniej, ale musiała to sprawdzić.
Na jej nieszczęście runął deszcz, krople deszczu stawały się co raz bardziej intensywne, nie będąc na głównej ulicy jej podkoszulek przykleił się jej do ciała tworząc drugą skórę, który przebijał jej biały koronkowy stanik i spory kawałek piersi, włosy stawały się co raz bardziej ciężkie i mokre. Deszcz jednak nie cichł, wzmacniał się co raz bardziej. Stanęła na chodniku rozglądając się za taksówką, przechodząc na drugą stronę w oślep, ponieważ deszcz spowodował że świat stanął w mgle usłyszała jak coś a raczej jakiś samochód na nią trąbi, nie zareagowała jednak i szła dalej, jednak ktoś widocznie miał ubaw z przemoczonej do suchej nitki kretynki, która szlaja się po mieście w taką ulewę. Przystanęła i już chciała pokazać środkowy palec aż w końcu zobaczyła kto wysiada z samochodu i podchodzi w jej stronę z kapturem na głowie.
- Oszalałaś prawda?! Wsiadaj do samochodu - Jego głos sprawił, że po jej ciele przeszły ciarki, które nie były powodem deszczu i całkowitego przemoknięcia. Jego głos sprawił, że przypomniała sobie jak dobrze było jej w jego objęciach.
- Nie potrzebuje pańskiej pomocy - Krzyknęła idąc dalej przed siebie.
- Tak? chciałem być kulturalny, ale wygląda na to że bycie jaskiniowcem bardziej się opłaca - Przeklną jeszcze coś pod nosem i ruszył w stronę blondynki, chwycił ją za biodra i przerzucił sobie przez ramię. O dziwo nie wyrywała się, była tak wkurzona, że nie była w stanie zareagować, a może chciała żeby ją porwał i zabrał jak najdalej stąd.
- Co pan sobie wyobraża, wie pan, że to podchodzi już pod molestowanie seksualne - Oburzona wyrwała się z jego objęć i sama usiadła na miejscu pasażera.
- Jeśli będę się chciał z panią przespać to po prostu to zrobię - Warknął i zapiął ją pasem. - Swoją drogą ten kawałek materiału co ma pani na sobie nie zachęca do zachowania wstrzemiężliwości seksualnej a wręcz przeciwnie zachęca, więc proszę nic nie sugerować - Dokończył po czym objął ją wzrokiem i stanął na jej ustach.
- Jest pan bezwstydny - Oburzyła się czując że się czerwieni.
- Federico, powinienem przedstawić się tamtej nocy, ale - Przystanął na chwilę i oderwał wzrok od drogi i spojrzał ilustrując jej zgrabne nogi i kształt piersi, które prześwitywały pod topem. - Byłem zajęty czymś nie co ciekawszym a potem tak nagle mi uciekłaś.
- Ludmila, po prostu Ludmila i proszę nie wspominaj nigdy tej nocy - Powiedziała po raz kolejny czując jak na jej policzki wypływa rumieniec, a przecież nigdy jej sie to nie zdarzało, ale co poradzi, że ten facet jest taki bezpośredni i na dodatek oszałamiająco przystojny.
- W takim razie miło mi Cię poznać Ludmilo.
- Mógłbyś już mnie wypuścić? - Spytała a raczej zażądała sięgając do odpięcia pasa.
- Jeśli go odepniesz obiecuję Ci, że nigdy cie stąd nie wypuszczę - Warknął i jednym okiem spoglądajac na nią, drugim na drogę sprawdził czy zrobiła to co jej kazał. Uśmiechnął się triumfalnie widząc jak posłusznie daje sobie spokój.
- To chociaż odwieś mnie z powrotem do klubu - Przy nim całkiem zapomniała o łańcuszku i o tym jak naprawdę się tu znalazła.
- W takim stroju? nie ma mowy, nie chcesz chyba, żebym pozabijał każdego faceta w tym klubie - Jest zazdrosny? poczuła dziwne łaskotanie w brzuchu. Cholera! on mnie pragnie, widzi to w jego ciemnych jak czekolada oczach. Powinna zwiewać jak najdalej się da, więc w takim razie czego tego nie robi?
Już wie, ona też go pragnie.
- Mieszkam tutaj, przebiorę się i wrócę do klubu - Informuje sięgając do pasa bezpieczeństwa.
- Mówiłem ci już, żebyś zostawiła ten pas w spokoju. Zabieram Cię na zakupy i na lunch, zadzwoń do szefa i powiedz, że dziś nie przyjdziesz - Poinformował ją po czym stanął pod wielką galerią handlową.
- Chyba sobie żartujesz?! Wychodzę, nie masz mi prawa mówić co mogę robić a co nie - Wyszła z samochodu za nim zdążył ją powstrzymać. Na zewnątrz znów wyszło słońce więc przynajmniej uniknęła kolejnego przemoknięcia. Nie uszła jednak kilka kroków a pan zaborczy pociągnął ją w swoją stronę opierając o samochód i przyciągając do siebie.
- Nigdy więcej tego nie rób - Powiedział przez zaciśnięte zęby - Proszę Cię, spędź ze mną kilka godzin - Wymruczał jej prosto do ucha.
- Nie możesz ode mnie tego oczekiwać ani prosić, nawet cie nie znam - Wykrzyczała mu prosto w twarz, wciąż jednak trwając w jego twardym uścisku.
- Mam ci przypomnieć? - Spytał zbliżając się do jej ust - Chętnie to zrobię - Wbił się w jej miękkie usta z całej siły, najpierw mocno a potem stopniowo zwalniał aż w końcu sama oddawała pocałunki. Będąc z nią zapominał o zdrowym rozsądku, o tym, że ma żonę, zapomniał kim jest, pociągała i fascynowała go na tyle, że cały świat sie nie liczył, tylko Ona.
- Witaj, miło, że zgodziłaś się przyjść, przeglądałem jego notes i widziałem zapisane twoje imię i nazwisko, a jesteś jedyną osobą, którą mam zaszczyt poznać ze środowiska mojego jakże wyjątkowo nieznośnego brata - Ujął jej dłoń i gestem zaprosił do środka.
- Nie jest dla mnie problemem wizyta u ? Przepraszam jak masz na imię? - Dopytała z lekkim uśmiechem.
- León Camilo, po prostu León - Posłał jej swój sympatyczny uśmiech.
- W takim razie León, miło mi, że pomyślałeś o tym że mogę pomóc Ci okiełznać brata, ale ja naprawdę go nie znam i naprawdę nie mam pojęcia skąd moje imię i nazwisko w jego notatkach - Dodała zdziwiona odgarniając fale rudych loków.
- Z doświadczenia wiem, że jeśli chłopak zapisuje imie dziewczyny na kartce to sie w niej buja. Nigdy nie wątpiłem w jego dobry gust co do płci pięknej - Wyjaśnił znacząco mrugając brwiami.
- Nie wydaje mi się żebym zawróciła mu w głowie, widzieliśmy się może z kilka razy w tym raz zaraz po tym jak dostał zawieszenie od mojego ojca, już wtedy zdążył mnie solidnie podenerwować - Odparła z krzywym uśmieszkiem.
- On tak wyraża uczucia - Dodał obronną strategią Verdas - Chodzi mi o to, że pogrzebałem troche w twojej szkole na twój temat i jesteś naprawdę ambitną osobą, a to, że zapisał Twoje imię sprawia, że naprawdę możesz temu idiocie pomóc - Zaczął poważnie biorąc ją za rękę - Jego przyszłość i mój święty spokój zależą od tego jak pokieruje się w życiu, próbowałem wszystkiego ale widać zapomniałem o najważniejszym.
- O czym? - Spytała wyraźnie zaciekawiona.
- O osobie, dla której warto sie zmienić, o miłości - Wycedził.
- Ja... - Zająkała się.
- Nie zrozum mnie źle, wiem, że to brzmi jak jakieś popieprzone i chore swatanie, co nie zmienia faktu że miło by było widzieć cię w naszej rodzinie, ale mogę i chcę cię prosić o to żebyś przegadała mu do rozsądku.
- Jesteś bardzo miłym gościem, myślę, że Sebastian też ma jakąś część z Ciebie w sobie i postaram się zrobić wszystko aby to wydobyć na zewnątrz, ale nic więcej nie będzie jasne? - Zażądała a ostatnie zdanie wypowiedziała w sposób bardziej aby przekonać siebie niż samego Leóna.
- Jak słońce, wiesz, naprawdę bardzo cie lubię, ale uważaj nie odziedziczył takiej wrażliwości i bogatego zasobu słów jak ja i nie próbuj tego zmieniać, lepsi próbowali- Puścił oczko i oboje uścisnęli sobie dłonie, po czym rudowłosa wybuchnęła śmiechem.
- Co do cholery sie tutaj dzieje?! - Wrzasnął Sebastian wchodząc do salonu. Camila i León wstali jak na komendę. - Co ty tu do diabła robisz?! - Krzyknął wściekły pokazując na dziewczynę zaciskąjąc usta w wąską kreskę.
Atmosfera z przyjaznej w sekundę stała się w siejącą grozę. Mina Sebastiana przypominała jakby chciał zabić co najmniej ich oboje i przy okazji spalić cały dom.
*************************************
tadam!
po 3456789876543456567898 dniach wróciłam.
Kolejna porażka, wybaczcie za ten konkurs, prace oddało tylko 3 osoby i nie bylo sensu go robić, przepraszam DZIEWCZYNY, które wzięły, udział, możecie być pewne że przeczytałam wszystkie trzy prace i każda była wspaniała ;*. Mam nadzieję że się nie będziecie gniewać ? ;>
POWODZENIA w czytaniu TEGO DNA.
Maja.